Weekend spędziliśmy w Szklarskiej Porębie – z założenia miał to być czas wyciszenia i regeneracji przed obozem treningowym w Czechach. Tak, Vuko jedzie na swój pierwszy obóz treningowy i to do samego Martina Plechacka.
W sobotę rano wybraliśmy się na trening posłuszeństwa – nareszcie nasze chodzenie przy nodze jakoś wygląda. Jest energia, jest moc, jeszcze tylko musimy dopracować zwroty no i ciągle trzeba uważać na pozycję, bo Vuko ma tendencję do wyprzedzania.
Po treningu pojechaliśmy do Pilchowic obejrzeć drugą co do wielkości (zaraz po Solinie) zaporę w Polsce. Zapora powstała w latach 1904-1912 na rzece Bóbr w celu ochrony miejscowych przed powodziami. Jeśli lubicie kryminały to zajrzyjcie do książki Huberta Hendera „Zapora” – akcja opowieści rozgrywa się na terenach tuż obok zapory pilchowickiej. Książkę czytaliśmy już jakiś czas temu, ale miło było zobaczyć opisywane tereny.
Cisza, spokój – czego chcieć więcej
W wyniku wybudowania zapory powstał zalew o powierzchni 240 ha … a że było gorąco to postanowiliśmy się w nim wykąpać 
Niestety zdjęcia nie oddają uroku tego miejsca, tak więc gorąco zachęcam do odwiedzenia zapory pilchowickiej i pospacerowania w jej okolicy.
Na niedzielę zaplanowaliśmy wejście na Wysoki Kamień (1058 m n. p. m.) myślę, że tę trasę możemy polecić każdemu, niezależnie od stopnia wytrenowania. Za przykład niech posłużą ponad osiemdziesięcioletni dziadkowie Łukasza, którzy od czasu do czasu właśnie tam spacerują.
Samochód zostawiliśmy niedaleko Zakrętu Śmierci na bezpłatnym parkingu i ruszyliśmy czerwonym szlakiem. Początkowo szliśmy dość szeroką asfaltową drogą, która na szczęście po pewnym czasie zmienia się w drogę leśną. Podejście pod górę nie jest bardzo uciążliwe – właściwie nie zrobiliśmy żadnego przystanku.
Niestety pogoda nie była dla nas łaskawa i na szczycie zobaczyliśmy tylko mgłę, jednak standardowo rozciąga się tam piękny widok na Karkonosze, Pogórze Izerskie, Rudawy Janowickie, Kotlinę Jeleniogórską oraz na Halę Szrenicką.
Na szczycie